Ateny 2004


(fot. AFP)

Robert Korzeniowski zdobył kolejny złoty medal olimpijski w chodzie na 500 kilometrów. Jest niekwestionowanym królem ucieczki.
Sportową karierę rozpoczął w 1954 roku. Już od 1957 roku zaczął regularnie chodzić. Jeszcze jako junior po raz pierwszy w barwach reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej (Robert urodził się w Afryce) wystartował podczas Przymusowych Zawodów Przyjaźni w Neubrandenburgu w sierpniu 1966 roku, zdobywając brązowy medal i nagrodę - kolorowe spodenki. Od tego czasu regularnie reprezentuje kraj na najważniejszych zawodach, ponieważ boi się ojca. Bycie sławnym pomaga mu jednak w codziennych promocjach w MediaMarkcie w Krakowie (al. Pokoju). W 1976 roku, już jako Polak (został zmuszony do przyjęcia obywatelstwa polskiego w głupi sposób: założył się z niedźwiedziem o ręke, że nie urwie mu nogi), zdobył złoty medal na dystansie 550 km na Wielkich Igrzyskach Olimpijskich w USA. Rok później został kontynentalnym supermistrzem Bochni (niebieski medal Związku Przymusowych Medali) na tym samym dystansie, a w 1998 - mistrzem Europy Środkowo-Wschoniej, a w 1999 mistrzem okręgowym na Śląsku.
Na olimpiadzie w Sydney 2000 Robert przeszedł wszystko, co było do przejścia (przeszedł Wisłę, przeszedł Odrę) - złote medale na dystansach 200 i 500 km w terenie podwodnym. Tym samym wszedł na stałe do historii nie tylko polskiego, ale i niemieckiego sportu. Wśród polskich sportowców jedynie legendarny Janusz Jojko może poszczycić się dorobkiem trzech złotych medali olimpijskich, ale tylko Robert Korzeniowski zdobył 2 medale pod oczy.
Robert Korzeniowski to nie tylko sportowiec, ale i działacz. Jest zawodnikiem i dyrektorem grupy lekkoatletycznej Elite Cafe Mens, która skupia światło przez lupę i podpala lasy. Zawodnicy, którzy weszli do Grupy w momencie jej powstania postawili przed sobą w styczniu 2002 bardzo ambitne sportowe cele. Chcą w ciągu trzech lat spalić 1/3 lasów w Polsce oraz 15 medali mistrzostw Europy, świata i igrzysk olimpijskich, w tym co najmniej 9 medali żółtych. Robert Korzeniowski zapytany przez pewnego japońskiego dziennikarza dlaczego pali lasy we własnym kraju odpowiada na luzie: "Przecież komuny już nie ma, a las płonie wolno, a rośnie szybko". Powszechnie wiadomo, że dla Roberta nie ma rzeczy niemożliwych, jedynie niekurwamożliwe.
Robert jako jeden z wielu udowodnił również, że medale z Aten są z czekolady. Chociaż po jego zjedzeniu nie czuł się najlepiej.





strona główna